Wysiadłam z samochodu. Stałam na chodniku przed wejściem do ogromnego budynku. Uniosłam oczy, żeby obejrzeć całą wysokość lotniska. Posiadłość była prawie cała przeszkolona. W niektórych szybach było widać rzucających się sobie na szyje ludzi, którzy, jak się spodziewałam, wracają z długich podróży. W ich oczach można było dostrzec szczęście, które mnie w tej chwili omijało wielkim łukiem. Powędrowałam wzrokiem w drugą stronę. Tam zaś ujrzałam rozpłakaną parę. Dziewczyna krztusiła się łzami, chłopak też był tego bliski, ale jak to mężczyzna, chciał zachować zimną krew. Mocno się ściskali i co jakiś czas, któreś obdarzało drugie pocałunkiem. Tak właśnie się czułam. Czułam, że jestem okrutna, bo zostawiam przyjaciół tutaj, ale z drugiej strony byłam zrozpaczona, ponieważ tak po prostu pozwolili mi odejść...
.jpg)
- Sandra, mogłabyś się pospieszyć? Blokujemy kolejkę! - krzyczała mama, stojąc przed przysadzistą panią, która niecierpliwie tupała nogą w oczekiwaniu na mój bagaż. Przyspieszyłam kroku i po chwili znalazłam się u boku mojej rodzicielki. Kobieta za ladą, nie mogąc dłużej czekać, wyrwała mi walizkę z dłoni i położyła na czarnej taśmie. Bagaż podręczny również znalazł się w jej pulchnych dłoniach. Kiedy, po nalepieniu taśmy świadczącej o tym, iż kobieta widziała podręczną torbę, przyszło do oddawania bagaży, które mieliśmy trzymać w samolocie, kobieta wyglądała tak, jakby najchętniej wyrzuciła nasze bagaże do stojącego w pobliżu kosza. Na widok jej zmarszczonych, krzaczastych brwi, parsknęłam cichym śmiechem. Przerzuciłam torbę przez ramię i ruszyłam za rodzicami, w stronę kolejki, jaka ustawiła się przed bramkami.
- Na litość boską, idźże szybciej, bo nie zdążymy! - mama najwidoczniej nie była w dobrym humorze, bo co rusz mnie ponaglała. Musiała się na kimś wyżyć i oczywiście padło na mnie.
~*~
- Sandra! - znajomy, męski głos wyprowadził mnie z przemyśleń. - Hej Sandra! Tutaj!
To był… Krzysiek? Co on tu robi? Jednak na zawracałabym sobie teraz tym głowy. Rzuciłam wszystko i pobiegłam w jego stronę. Zarzuciłam ręce na jego szyje i mocno uścisnęłam. Poczułam jego perfumy. Takie… cudowne.
Ściskaliśmy się dobre kilka minut. Łzy zaczęły mi się zbierać w oczach. Mało brakowało, a wybuchłabym płaczem na środku lotniska w jego objęciach. To okrutne, że tak nagle przeprowadzasz się i zostawisz wszystko. Może i będziemy się spotykać w wakacje i pisać do siebie, ale to nie to samo. To nie to samo co poczucie jego perfum, jego skóry, jego włosów… Niespodziewane brunet odsunął się dosłownie o kilka centymetrów i rękami złapał moją twarz.
- Obiecasz mi coś? - wyszeptał wpatrując się swoimi pięknymi oczami w moje. Kiwnęłam głową na znak, że obiecam.
- Nie zapomnij mnie… Dobrze?

.~*~
Stałam z mamą przed półką z perfumami w jednym ze sklepów na strefie bezcłowej, kiedy usłyszałyśmy głos, który mówił, że możemy już podchodzić do bramek. Mama szybko wybrała {TE} perfumy Diora, a ja {TAKIE} Chanel. Zawsze podobały mi się ich zapachy. Ale mama za nimi nie przepadała. To kolejna rzecz, która nas różni. Mama woli inne zapachy, ubrania, ludzi...
Tata stał już w kolejce do wejścia na pokład. Szybko do niego podbiegłyśmy i ustawiałyśmy się obok. Nie czekaliśmy długo. Jakieś 10 minut? Może nawet miej.
~*~
Ku mojej radości siedziałam sama. Z dala od rodziców i od innych ludzi, którzy skorzy byli do irytowania mnie swoją obecnością. Rodzice siedzieli gdzieś na samym początku...Wzięłam do rąk samolotową poduszkę i włożyłam ją sobie pod głowę. Usiadłam przy oknie, wyjęłam słuchawki i telefon z torebki, którą chwilę potem musiałam położyć na szafce nad moją głową, założyłam słuchawki na uszy i włączyłam {MUZYKĘ}. Z zamkniętymi oczami, czekałam na start samolotu, słuchając piosenki. Niestety nie słuchałam długo. Przerwało mi szturchnięcie w ramię. Szybko zdjęłam słuchawki i odwróciłam głowę w stronę osoby, która mi przerwała. Był to przystojny, wysoki, brunet o ciemno brązowych oczach. I oczywiście z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Tak, oczywiście - odpowiedziałam z uśmiechem.
Chłopak usiadł obok i się przedstawił.
- Jestem Philip, miło mi cię poznać - uśmiech nie schodził chłopakowi z twarzy, mimo iż było widać, że jest mocno zmieszany. Mnie też nie zachwycała jego obecność, ale nie zamierzałam kryć tego pod uśmiechniętą maską. Mimo wszystko wypadało się przestawić.
- Ja mam na imię Sandra, mi również miło - wymusiłam kolejny lekki uśmiech.
Myślałam, że skoro już się znamy, to nowy znajomy da mi w spokoju przespać cały lot, jednak grubo się myliłam.
- Po co lecisz do Nowego Jorku? - zagaił mnie, gdy tylko usiadł wygodnie w swoim fotelu. Spojrzałam na niego spod byka, ale widząc te niesamowite brązowe oczy, wpatrujące się we mnie jak cielę w malowane wrota, chętnie opowiedziałam mu historię swojej przeprowadzki i co robię tutaj, zamiast bawić się z przyjaciółmi. Gdy zadałam mu te same pytanie, czyli dlaczego on również chce kisić się dziewięć godzin w ciasnym samolocie, okazało się, że mimo swojego typowo Amerykańskiego imienia pochodzi z Polski.
- Przeprowadziłem się do Stanów, aby zapewnić mojemu bratu lepszą opiekę lekarską. Polscy lekarze nic nie dali, więc było trzeba przenieść się za granicę. Mieszkam tam już dobre pięć lat, ale jeżdżę do kraju, odwiedzać swoją ciotkę - całą tę historię opowiadał z taką paletą emocji, jakby był to co najmniej scenariusz jakiegoś dramatu komediowego, czy czegoś podobnego. Podczas gdy on jeszcze rozbudowywał swoją opowieść, ja rozstawiłam swojego laptopa i postanowiłam połączyć się z moją przyjaciółką – Emilią na wideo czacie i przedstawić jej mojego towarzysza.
~*~
"Za pół godziny wylądujemy na lotnisku w Nowym Jorku, prosimy zapiąć pasy. Temperatura na zewnątrz wynosi trzydzieści stopni Celcjusza" - po tych słowach szybko zapięłam pas i zerknęłam na swoje { CIUCHY }.
- Chyba nie będzie ci za zimno, co? - zaśmiał się Philip, a ja dałam mu kuksańca w bok
- Słuchaj... Przez cały lot nieźle się dogadywaliśmy i... - nagle chłopakowi język stanął kołkiem i nie potrafił się poprawnie wysłowić - Może.. No..
- No wysłów się w końcu! - zaśmiałam się, a policzki Philipa przybrały szkarłatną barwę.

~*~

- Dzień dobry panienko! - krzyknęła mi do ucha niska, czarnowłosa kobieta o oliwkowej cerze. Miała na sobie spódniczkę do kolan oraz białą koszulę. Uśmiechała się szeroko, a sam fakt, że nazwała mnie panienką sprawił, że poczułam się niczym ta arystokratyczna panienka, z tutejszych amerykańskich filmów. Za mną, w korytarzu znaleźli się moi rodzice. Kobieta oznajmiła nam, że jest naszą sprzątaczką.
.jpg)
pukanie do drzwi. Zza nich wystawała rozczochrana i uśmiechnięta głowa Michaela, który przyniósł moją walizkę. Podziękowałam mu, a on tylko skinął głową i wyszedł. Rozejrzałam się po pokoju z tego co zobaczyłam był on największy ze wszystkich trzech, a po prawej stronie znajdowały się drzwi na taras. Gdy rozpakowywałam swoje rzeczy, Sophie zawołała mnie na kolację. Szybko zbiegłam po schodach i przyszłam do jadalni gdzie czekali już na mnie rodzice i Sophia. Dyskutowali o czymś. Nie chciałam im przerywać, więc cicho usiadłam na końcu stołu. Zabrałam się za jedzenie kolacji. Nie zauważyliby mnie gdyby nie to, że sałata nie chciał mi się nadziać na widelec i uderzyłam widelcem o talerz.Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem, poczułam jak moje policzki oblewają się rumieńcami. Wszyscy 3 nagle ucichli i spojrzeli w moją stronę.
- Smacznego... - powiedziałam cicho. Odpowiedzieli mi tym samym i jakby nagle zapomnieli o tym zdarzeniu.
~*~
- To pyszne proszę pani - wykrzyknęłam gdy spróbowałam przygotowanej przez nią potrawy.
- Dziękuję panienko - uśmiechnęła się promiennie
- Mogłaby mnie pani nie nazywać panienko? - poprosiłam - To trochę niezręczne.
- Pod warunkiem, że i ty będziesz mówić mi po imieniu - zabawnie pogroziła mi widelcem, ale przystała na moje prośby. Po skończonej kolacji wróciłam do pokoju, wzięłam szybki prysznic, włożyłam swoją nową, świeżą {PIŻAMĘ} i wskoczyłam do łóżka. Chwilę później już spałam.
***
Hej :* Właśnie dodaje kolejny rozdział, to już 16 :) Bardzo was przepraszam, że to tak długo trwało, ale mam już nadzieję, że za niedługo pojawi się już 17 :P Dziękuję za pomoc mojej koleżance - Mai, mojej przyjaciółce - Emili, i wam wszystkim, że czytacie to opowiadanie i komentujecie ;)